Rzeczywistość Gryzie – Houston, USA – listopad 2024

Houston to typowe amerykańskie miasto. Bardziej typowym być się nie da. Jedyna rzecz, która się tutaj mocno wyróżnia, to Lyndon B. Johnson Space Center, czyli Centrum Lotów Kosmicznych NASA. Tu odbywają się kontrole misji kosmicznych i szkolenia astronautów. W centrum wizytacyjnym dowiadujemy się wszystkiego o życiu na orbicie oraz poznajemy historię, jak do tego doszło, że człowiek poleciał w kosmos. Dotykamy kamienia przywiezionego z Księżyca oraz meteorytu z Marsa. Przyznam się, że czuję dreszcz emocji będąc w miejscu, które oglądam podczas różnych transmisji z misji kosmicznych. Dla mnie osobiście to doświadczenie wielkiej historii i nauki.

A co jest typowe w Houston? Na pewno Downtown wyludnione w niedzielne przedpołudnie jak po ataku bronią biologiczną, na którą odporni są tylko bezdomni. Okupują oni poszczególne fragmenty centrum, ale nie widać ogólnie w mieście skupisk namiotów podobnych do tych z Los Angeles. I bez porównania tych bezdomnych jest w Houston mniej niż w dużych miastach Kalifornii. Są natomiast w wystarczająco dużej ilości, żeby być mocno widocznymi i wzbudzać ostrożność swoim zachowaniem.

Jedziemy tramwajem. Chociaż to bardziej taka lekka kolej (została uruchomiona w 2004 roku). Nasza podróż jest krótka, ale treściwa. Po całym wagonie biega czarnoskóra, nadpobudliwa kilkuletnia dziewczynka i zaczepia podróżnych. Jej matka chodzi za nią i ją uspokaja. Potem pojawia się brudna, obszarpana, stara, biała narkomanka i drze się, żeby dać jej dolara. Następnie siada nieopodal nas i zaczyna wydawać najbardziej irytujący dźwięk na świecie (znany z filmu „Głupi i Głupszy”). W międzyczasie do wagonu wchodzi ubrany w piżamę naćpany, ciemnoskóry facet i zaczyna coś mówić o Jezusie. Oczywiście przy okazji też chętnie by dostał jakąś kasę. Jest też rowerzysta drżący o swój jednoślad, a całą sytuację nagrywa na telefon komórkowy jakiś Latynos. Minuty wydają się godzinami. Przystanki niby krótkie, ale jeżeli chodzi o tą podróż, to jednak trochę za długie.

Emocje udaje się nam ostudzić w muzeum sztuki współczesnej The Menil Collection (Sul Ross Street), które znajduje się w ładnej okolicy z niską, willową zabudową – takie typowe amerykańskie przedmieścia, ale blisko centrum miasta. Muzeum średnie, ale spełnia swoją rolę. W końcu naładowani sztuką ruszamy poznawać różne oblicza dawnej stolicy Teksasu. Park z widokiem na Downtown; bogata dzielnica z rozświetlonymi świątecznie rezydencjami; alkohol w pubie z futbolem amerykańskim na wielkim ekranie; wyjątkowo nijaka z zewnątrz największa teksańska galeria handlowa „The Galleria”. Takie podglądanie amerykańskiego życia w typowym amerykańskim mieście.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *