Piwo, Czekolada, Gofry, Frytki – Bruksela, Belgia – czerwiec 2024
Wysiadamy z autobusu w centrum Brukseli w środku dnia i czujemy się mniej pewnie niż późnym wieczorem na meksykańskiej ulicy. Jak wielokulturowość Malezji przyciągała, tak tutejsza mocno odpycha. Klimaty afrykańskiej prowincji nie dodają kolorytu stolicy Belgii. Raczej budzą niesmak. Natomiast jeszcze tego samego dnia starą Belgię oglądamy w Królewskim Muzeum Sztuk Pięknych w Galerii Starych Mistrzów. I między innymi dla tej instytucji warto tu raz w życiu przyjechać.
Pałac Królewski, Parlament Federalny, przejazd metrem i jesteśmy w Parku Pięćdziesięciolecia wśród terenów wystawienniczych. Stamtąd przez rondo Roberta Schumana wchodzimy na tak zwaną Dzielnicę Europejską. Znajdują się tu budynki instytucji Unii Europejskiej, między innymi Parlament Europejski, Komisja Europejska itp. A na koniec dnia jedziemy na osiedle Heysel w dzielnicy Laeken i idziemy zobaczyć stadion. Obecnie to obiekt wybudowany w latach 90. XX wieku, ale jego wyburzony poprzednik był świadkiem pewnych tragicznych wydarzeń. Miały one miejsce w 1985 roku przed finałowym meczem Pucharu Europy „Juventus F.C. – Liverpool F.C”. Pamiętam ten czarno-biały obraz ekranu telewizora i relację na żywo. Byłem dzieciakiem, który czekał na występ Zbigniewa Bońka w zagranicznym klubie. Wiedziałem, że dzieje się coś złego, ale groza tamtych wydarzeń dotarła do mnie (z wiadomych względów) z opóźnieniem. Teraz przechodzimy obok tego stadionu i wspomnienia na chwilę wracają. Tak dochodzimy do Atomium. Jest to model kryształu żelaza, powiększony 165 miliardów razy. Został wybudowany z okazji Wystawy Światowej (tzw. EXPO), która odbywała się w Brukseli w 1958 roku. Jego okolica opanowana jest przez rodziny z dziećmi, głównie z bliskowschodnich terenów. „Stolica” Europy wiele ma twarzy, ale coraz mniej w niej europejskości.
Nocujemy w hotelu „Latroupe Le Berger”, którego budynek był kiedyś domem publicznym. Każdy pokój jest nazwany kobiecym imieniem. Bardzo klimatyczne miejsce, w którym czuć starą Brukselę. Hotel ten znajduje się w dzielnicy Matonge nieopodal domu, w którym urodziła się Audrey Hepburn. W dzielnicy tej zamieszkuje dość liczna społeczność imigrantów z Demokratycznej Republiki Konga – byłej kolonii belgijskiej. Kolonia ta najpierw była prywatną własnością króla Leopolda II, a następnie państwa belgijskiego. Był to wyjątkowo mroczny okres dla tego państwa. Wspomnę tylko, że król Leopold II jest uznawany za jednego z największych zbrodniarzy w dziejach świata.
Wielki Plac (La Grand-Place), czyli rynek Brukseli jest wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO i trzeba przyznać, że jest piękny. Tutejsze stare miasto ma klimat, ale jest wyjątkowo tłoczne. Różnego rodzaju lokale gastronomiczne mocno zachęcają do zajęcia miejsca przy stoliku. A jeżeli chodzi o belgijskie specjały, to rozczarowały mnie frytki. Są strasznie przeciętne. Gofry czekają na lepszą chwilę. Natomiast czekolada jest rewelacyjna. Szczególnie ta do picia. Ta do jedzenia jest dla mnie trochę za słodka. No i piwo. Światowa klasa. Dla mnie Belgia to teraz będzie przede wszystkim kojarzyć z wyśmienitym piwem.