Gdy w Chmurach Wychodzi Słońce – Picos de Europa, Hiszpania – kwiecień 2024

Czas na górskie wędrówki. W Gijón wypożyczamy samochód w „hello! Rent a Car” (Calle Rodríguez San Pedro) i do Picos de Europa wiezie nas SEAT León (wyjątkowo irytujące auto). Pierwszy przystanek to Cangas de Onís i tutejszy malowniczy romański most. Następnie jedziemy do Covadonga. Znajduje się tam sanktuarium maryjne, ale najważniejsza rzecz związana z tym miejscem to bitwa, która zapoczątkowała rekonkwistę. W 718 lub 722 roku wódz Wizygotów Pelayo pokonał na tym terenie Maurów i od tego wydarzenia zaczyna się usuwanie muzułmanów z Półwyspu Iberyjskiego. Szczątki Pelayo spoczywają obecnie w Santa Cueva de Covadonga. Ważność historyczna tego regionu dość mocno odbija się na panującej tu atmosferze. Nasz kończący dzień wieczorny cel to Hostal Poncebos w miejscowości Poncebos, czyli nocleg na końcu świata u wejścia na szlak, który wiedzie wąwozem wzdłuż rzeki Cares.

Jesteśmy w małej wiosce Poncebos. Otaczają nas wysokie, strome zbocza Picos de Europa. Jest to najwyższe pasmo Gór Kantabryjskich. Po wczesnym śniadaniu wyruszamy na szlak i idziemy głębokim wąwozem wzdłuż rzeki Cares. W jedną stronę to około 13 kilometrów. Celem jest skraj wioski Caín de Valdeón. Nad nami latają orły, obok nas leniwie spacerują kozy, pod nogami przemykają jaszczurki. Wąska ścieżka prowadzi nas wzdłuż stromych ścian wysokich szczytów. Roztaczają się z niej widoki, które rozwalają mózg. Jest bardzo ciepło, ale zawiewa zimny, zdradliwy wiatr. W dole słyszymy szum rzeki, a wokół odgłosy ptaków. Mijamy trochę ludzi na szlaku z różnych europejskich stron. Ostatnie, powrotne kilometry robią się posępne z powodu ciężkich, ciemnych chmur i zimna jakie z nimi nadciągnęło. 26 kilometrowy marsz kończymy szklanką cydru i kieliszkiem orujo w Hostalu Poncebos. To jest bardzo dobry dzień.

Poncebos i La Ruta del Cares są do powtórzenia, lecz teraz czas na miasto Oviedo. Po drodze do stolicy Asturii zajeżdżamy nad Jeziora Covadonga. Znajdują się one na wysokości ponad 1100 m n.p.m. i dojazd do nich wąskimi, górskimi drogami dostarcza wielu emocji. Jedną z nich jest niewydolność naszego auta na stromych podjazdach i w pewnym momencie zaczyna ono nie dawać rady, przez co robi się nam gorąco w ten chłodny dzień. Na szczęście ta jego słabość zostaje przezwyciężona i docieramy w końcu do tych jezior. Trochę w deszczu, trochę we mgle zaliczamy tutejsze widoki, ale jakoś nie robią one na nas wrażenia. W taką pogodę wydaję się, że jest to miejsce mocno przeciętne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *