Miasto z Historią, Miasto z Klimatem – Sarajewo, Bośnia i Hercegowina – grudzień 2023
Polska, Czechy, Słowacja, Węgry. Ciężkie chmury prowadzą nas przez całą drogę, ale gdzieś tam na horyzoncie przebijają się słoneczne jasności i dzięki temu mamy wokół siebie szarą pozytywność. Czeski Śląsk zaskoczył nas śniegiem na wzgórzach i polach. Węgry również ukazały się nam lekko przyprószone białym puchem. A tak w ogóle, to cały czas jedziemy autostradami po raczej płaskim terenie, więc widoki nie dopisują. Monotonia krajobrazu oraz zimowa brudna zieleń towarzyszy nam do pierwszego noclegu na Węgrzech. Ma to swój ponury urok. Coś się kończy, żeby inne mogło się zacząć.
Powoli opuszczamy Europę jaką znamy. Węgierska aura żegna nas chłodną bryzą poranka. Chorwacja wita ostrym słońcem, które zostaje z nami na dłużej. Na granicy Bośni i Hercegowiny kończą się autostrady i zaczynamy podążać tradycyjnymi krętymi drogami wśród wzgórz. Wita nas raczej biedne państwo. Opuszczone budynki mieszkalne, zniszczone sklepy, wioski i miasteczka, które momentami wyglądają jakby przed chwilą skończyła się wojna. Dodatkowo rzuca się w oczy podział narodowościowy. Republika Serbska mocno zaznacza swoją odrębność. Co chwilę mijamy wywieszoną serbską flagę oraz napisy pisane cyrylicą. Jest to kraj islamski i to widać. Minarety i charakterystyczne muzułmańskie cmentarze są stałym elementem krajobrazu. Im bliżej jesteśmy stolicy, tym lepiej wyglądają obrazy za oknem. Lepsze drogi, zadbane domy, nowe inwestycje przemysłowe. Sarajewo wita nas uśmiechnięta buzią księżyca. Dywan świateł na otaczających miasto górach faluje i spływa w rozświetloną dolinę, gdzie znajduje się historyczne centrum. Jeszcze nie wiemy gdzie jesteśmy, ale już nam się podoba. Pora na przygodę.
Sarajewo. Tu spotykają się kultury byłej Jugosławii. Tygiel narodów, który od czasu do czasu się gotuje. Świadczą o tym między innymi żołnierze EUFOR na tutejszych ulicach, ponieważ co jakiś czas wybuchają w tym rejonie różne konflikty i jednostki te są na pierwszej linii rozjemczej. Poza tym (i to jest najistotniejsze) tutaj wciąż jest żywa pamięć o wojnie z lat 1992 – 1995. Widać to na twarzach ludzi i czasami czuć ciężką atmosferę w niektórych miejscach. Szczególnie w okolicach sarajewskich róż. Znajdują się one tam, gdzie od eksplozji pocisków zginęły co najmniej trzy osoby. Namacalne szaleństwo tej wojny, gdzie celowo strzelano do cywili. Ale mimo tego wszystkiego, Sarajewo to bardzo żywe miasto. Malowniczo usytuowane w dolinie pośród zielonych gór. I w przeciwieństwie do prowincji, widać tutaj rozwój i bogactwo.
Raczej każdy chce zapomnieć traumy wojny, bo przecież trzeba w końcu normalnie funkcjonować. Jest środa. Tłumy na ulicach. Taka zagadka, bo to chyba nie jest dzień wolny od pracy. W restauracjach, barach, kawiarniach prawie wszystkie stoliki zajęte. I mimo że jest to kraj islamski, to alkohol leje się strumieniami. Papierosy – kolejna używka – palone są przy każdej okazji. Na przykład do obiadu w restauracji. Jest jak w Polsce do lat 90. Fajka w zębach podczas krojenia kotleta. I jak na razie przyjemnie nam się zwiedza to miasto. Gdzieś w powietrzu unosi się atmosfera otwartości. Nie można tego nie wykorzystać.
Pierwsza połowa lat 90. XX wieku. Aleja Snajperów. Gdy byłem nastolatkiem, siedziałem w ciepłym, bezpiecznym miejscu przed telewizorem i oglądałem migawki oraz relacje z wojny w rozpadającej się Jugosławii. Dobrze pamiętam te obrazy ludzi, którzy przebiegają przez szeroką miejską arterię w celu zaopatrzenia siebie i swoich bliskich w jedzenie i wodę. W tym miejscu byli oni idealnym celem dla serbskich snajperów. Teraz te sceny powróciły i w jakiś sposób stały się bardzo realne. Przerażający obraz ludzkiego strachu i bezsilności. Obecnie obszar ten zmienia się w nowoczesną dzielnicę biurową i tylko sarajewskie róże oraz niewielkie tablice/pomniki przypominają o tamtych traumatycznych wydarzeniach.
Na swój sposób lubię brutalizm w architekturze. Nie mógłbym w czymś takim mieszkać, ale jakoś tak groteskowo mnie on fascynuje. Ma swój urok. Takie konkretne przypierdolenie betonem w tkankę miejską. W Sarajewie brutalizm dotykamy na osiedlu Ciglane. Całkiem miły dla oka i nie aż tak bardzo brutalny. Mają tu nawet osiedlową kolej linowo-terenową. Wyjątkowo pozytywnym wydarzeniem, które do chwili obecnej jest mocno widoczne na ulicach stolicy Bośni i Hercegowiny, były Zimowe Igrzyska Olimpijskie w 1984 roku. Ich maskotka – wilk Vučko – jest od tamtej pory symbolem miasta i jego podobiznę widać tutaj w wielu miejscach. Żeby zobaczyć pozostałości infrastruktury olimpijskiej udajemy się koleją linową na zbocze góry Trebević. Tam spacerujemy po starym torze bobslejowym i patrzymy na miejską panoramę, która lśni w promieniach zachodzącego słońca.
Mieszkańcy Sarajewa są gościnni, przyjaźni i pomocni. Mają dużo fantazji, wolności i temperamentu. Szczególnie widać to na drogach, bo przepisy ruchu drogowego są tu tylko sugestiami. Kierunkowskazów raczej się nie używa, drogi jednokierunkowe są dwukierunkowe, a parkowanie jest tam, gdzie jest wolne miejsce. Aczkolwiek policja stanowczo egzekwuje przepisy, ale jest jej za mało, więc nie zawsze jest wystarczająco skuteczna. Zostając w temacie policji, to jednym z głównych zakazów, który rzuca się w oczy, to brak możliwości wchodzenia z bronią palną do punktów użyteczności publicznej (sklepy, biura, bary, restauracje itp.) i zawsze informuje o tym odpowiedni znak na drzwiach. Tutejsza kuchnia ma wiele do zaoferowania. Mieszają się tu smaki bałkańskie i Bliskiego Wschodu. Można zjeść bardzo dobre i zróżnicowane posiłki za akceptowalne pieniądze. Ogólnie ceny towarów, usług, jedzenia są niższe niż w Polsce. Bywa nawet bardzo tanio, ale bez przesady. Tak umiarkowanie bardzo tanio. A jeżeli chodzi o płatności, to gotówka rządzi. Jest mało miejsc przyjmujących karty płatnicze i są problemy z rozdzielaniem rachunków. Ciekawa sytuacja spotkała mnie w kantorze. Nie mogłem kupić serbskich dinarów, bo ich nie mieli. Natomiast przy zakupie euro musiałem pokazać paszport i otrzymałem imienny rachunek.